Maciej Lewenstein PL

Maciej Lewenstein – recenzja płyty „The Truth” – grudzień 2017

 

Pierwsze dwie pozycje na liście “Polish Jazz Recordings and Beyond” to “Music for K.” w wykonaniu Tomasz Stańko Quintet oraz… “Spełnienie” Macieja Tubisa. A zatem, do sztuki Maćka podchodzę z sentymentem. Przez ostatnio dziesięć lat Maciek praktycznie milczał – był nauczycielem, ojcem, itd. Ale w tym czasie dojrzał i pojawił się w 2017 roku ze świetnym albumem. Po dziesięciu latach ciszy, Maciek zdefiniował swój nowy dźwięk. Słuchałem „The Truth” w parze z ostatnim albumem Aarona Parksa, który jest nową gwiazdą wytwórni ECM. Aaron nagrał ‘Find the Way” wraz z basistą Benem Streetem i perkusistą Billy Hartem. O dziwo, porównanie z „The Truth” wypada niezwykle pozytywnie. Zarówno Aaron, jak i Maciek są mistrzami kantyleny. Obaj budują złożone melodie z niewiarygodną łatwością. Oba tria mają bardzo dobre sekcje rytmiczne. W zasadzie, byłem zaskoczony tym, że Paweł Puszczało reprezentuje aż tak wysoki poziom kreatywności, który pozwala na postawienie tezy, że jest równy Benowi Streetowi, albo nawet od niego lepszy.

Sytuacja się komplikuje, kiedy porównamy perkusistów: Billy jest jedną z niekwestionowanych żywych legend jazzowego bębnienia. Przemek jest jednym z najlepszych perkusistów na polskiej scenie. Chcę jednak dostrzec coś, co nie jest w sposób oczywisty połączone z różnicą pomiędzy ich doświadczeniem i jakością. Billy trzyma rytm, ale praktycznie cały czas gra solówkę. To nie jest tylko kwestia synkopy, ale także zmiany rytmu i rozciągania go cały czas. W przeciwieństwie do niego, Przemek gra proste układy przez cały czas.

Gdyby porównać Tubis Trio z The Bad Plus lub E.S.T., przychodzą na myśl podobne wnioski. Najlepsze tria na świecie pozwalają swoim perkusistom grać w sposób bardziej złożony niż pozwala na to melodia. Wiem dobrze, że Przemek jest w stanie tak grać, to jedynie kwestia zmiany koncepcji. Przywitałbym taką zmianę z przyjemnością!

Mimo wszystko, muszę przyznać, że „The Truth” jest świetnym albumem. Zaczyna się od „Monday on My Way”, czyli typowego „szybkiego” kawałka w stylu Maćka. „2.31” to kolejny przykład szybkiej melodii. Dreszcze zaczynają się pojawiać przy „Peloponnese”, ballady z niezwykłą linią melodyczną. „Seven Heavens” jest kolejnym utworem utrzymanym w stylu Bad Plus, szybkim, wolnym, głośnym i cichym jednocześnie. „Forget the Plot” przemawia do mnie być może dlatego, że linia perkusyjna jest w tym utworze bardziej złożona. „Tokyo” to kolejny szybszy kawałek, który nieco przypomina styl Bad Plus, ale znajduje jasną, niezależną drogę.

Mój ulubiony utwór to „It’s a Beautiful Winter Out There”, najpiękniejsza ballada na płycie z najbardziej poruszającą melodią. „Diminished World” ma ciekawą i bardzo niebanalną linię melodyczną, która przypomina mi najlepsze kompozycje Ornette Colemana. „Augmented Reality” sprawia wrażenie prostej, przyjemnej melodii, ale na pewno nią nie jest. Album kończy się utworem „Triceratops”, który jest wycieczką w stronę terytorium Keitha Jarreta i minimalistycznych przestrzeni dźwiękowych.

W ostatecznym rozrachunku, „The Truth” jest genialnym albumem okraszonym wieloma absolutnie znakomitymi fragmentami.